Real Investors Team

by Irek-Woszczek 24 czerwca 2012 0

Żegnajcie emerytury, witajcie opłaty

W latach 1945-1974 świat zachodni – między innymi Ameryka – był bardziej socjalny niż liberalny, sprzyjał bardziej pracownikom niż biznesmenom. Choć może to brzmieć zaskakująco, gdy spojrzymy na kontekst tego, jest to jak najbardziej logiczne.

Dopiero co zakończyła się druga wojna światowa i Wielki Kryzys był nadal żywym wspomnieniem w umysłach większości Amerykanów. Przeżywszy te trudne czasy, Amerykanie chcieli bardziej łaskawego, przyjaznego pracownikom rządu.

I nie byli w tym odosobnieni. W Anglii Winston Churchill przegrał wybory w 1945 roku – pomimo tego, że był bohaterem wojennym – głównie dlatego, że Anglicy chcieli rządu sprzyjającego pracownikom, a nie liberalnego. W USA prezydent Franklin Delano Roosevelt już dawno wprowadził politykę propracowniczą, między innymi Nowy Ład i program opieki społecznej Social Security.

Ta tendencja zaczęła się zmieniać w 1974 roku, kiedy przyjęto reformę systemu emerytalnego. Zgodnie z nowymi przepisami, firmy mogły przestać utrzymywać plany emerytalne o określonym świadczeniu i przejść na plany emerytalne o określonej składce.

Krótko mówiąc, główną odpowiedzialność – a także koszt i długofalowe konsekwencje przejścia na emeryturę – przeniesiono z pracodawcy na pracownika. W rezultacie plany emerytalne zostały wyparte przez indywidualne konta emerytalne.

Inwestujesz w swoją emeryturę, poznaj giełdę

Można pomyśleć, że ponad 30 lat temu pracownicy zyskali najwięcej na zmianach wprowadzonych przez reformę emerytalną, ja jednak twierdzę, że tak naprawdę największą korzyść odniosła giełda.

Pozwólcie, że wyjaśnię.

Gdy kupuję jakąś nieruchomość, mogę zapłacić raz 6% prowizji. Nawet, jeśli co miesiąc zarabiam pieniądze na mojej inwestycji i tak płacę pośrednikowi nieruchomości tylko raz. Jeżeli sprzedaję, to mogę zapłacić prowizję albo nie. Wybór należy do mnie.

Jednak gdy ktoś inwestuje w fundusze inwestycyjne (najczęściej wybierany instrument inwestycyjny), bardzo często płaci prowizję czyli „opłatę za zarządzanie”, np. co miesiąc – nawet jeśli traci pieniądze.

Chcę tu zaznaczyć, że nie jestem przeciwny płaceniu honorariów i prowizji – pod warunkiem, że zarabiam pieniądze. Jednak trudno jest mi co miesiąc płacić prowizje czy honoraria za złe doradztwo. A większość rad funduszy inwestycyjnych jest zła, zwłaszcza po lutym 2000 roku.

To uczucie nie jest odwzajemnione

W swojej książce Unconventional Success David Swensen, główny dyrektor do spraw inwestowania uniwersytetu Yale, napisał: „Prowizje przy zakupie funduszy oraz obciążenia podatkowe związane ze zmianą funduszu obniżają i tak niskie stopy zwrotu z inwestycji. Inwestujący w fundusze inwestycyjne aktywnie zarządzanych prawie zawsze tracą”.

Autor stwierdził dalej: „Inne czynniki – nieetyczne łapówki i niedopuszczalne praktyki zbywania akcji – pozostają zwykle poza polem widzenia”. Swensen cytuje także wyniki badań i analiz zysków generowanych przez fundusze inwestycyjne w ciągu 20 lat.

Badania ukończono w 1998 roku. Dowiodły one, że przez ponad 20 lat fundusze inwestycyjne osiągały niezadowalające stopy zwrotu, przeciętnie 2,1% poniżej zmian indeksu Vanguard 500. A badania zakończono w 1998 roku, tuż przed szczytem rynku!

Innymi słowy, większość osób zarządzających funduszami inwestycyjnymi nie potrafi osiągnąć lepszych wyników od tych uzyskiwanych przez automatyczne systemy transakcyjne, które stosują na przykład fundusze indeksowe. Jednak nie przeszkadza im to w regularnym pobieraniu „opłaty z tytułu zarządzania”.

Tak naprawdę, Swensen twierdzi, że te opłaty są jednym z powodów, dla których wielu zarządzających funduszami inwestycyjnymi nie osiąga lepszych wyników niż fundusze indeksowe. „Obniżenie wydajności w dużej mierze powodowane jest przez opłaty z tytułu zarządzania” – pisze autor.

Dlatego, jeśli myślicie, żeby ulokować swoje pieniądze przeznaczone na emeryturę w funduszu inwestycyjnym, koniecznie zapytajcie o prowizje i opłaty za zarządzanie. Albo jeszcze lepiej, rozważcie fundusz indeksowy.

Robert Kiyosaki

O tym jak zadbać o swoje pieniądze dowiesz się z książki Roberta Kiyosaki pod tytułem KTO ZABIERA TWOJE PIENIĄDZE!

• Czy jesteś już zmęczony słuchaniem porady, która brzmi: „oszczędzaj pieniądze, inwestuj długoterminowo i dywersyfikuj”?

• Czy chcesz się dowiedzieć, jak i dlaczego profesjonalni inwestorzy zwiększają szybkość obiegu swoich pieniędzy, zamiast je lokować?

• Czy wiesz, że firma Twojego doradcy inwestycyjnego zarabia pieniądze nawet wtedy, gdy Ty je tracisz?

• Czy chcesz wiedzieć, dlaczego większość doradców finansowych nie chce, żebyś przeczytał tę książkę?

… Jeśli tak, to ta książka jest dla Ciebie!

Kliknij i dowiedz się czego nie powie Ci Twój doradca finansowy!

by Irek-Woszczek 24 czerwca 2012 0

Stań się bogaty dzięki edukacji

Jak donoszą media, wiele elitarnych firm z Wall Street musiało wypłacić inwestorom dziesiątki milionów dolarów odszkodowań. Eliot Spitzer, prokurator generalny stanu Nowy Jork, poinformował nas, że kary te nałożono za rzekomo złe doradztwo inwestycyjne.Przywodzi mi to na myśl jedną z moich ulubionych wypowiedzi znanego inwestora, Warrena Buffetta: „Wall Street jest jedynym takim miejscem na świecie, gdzie ludzie przyjeżdżają rolls-royce’ami po radę do tych, którzy podróżują metrem”.

Już od dawna mam bardzo krytyczny stosunek do jakości porad finansowych typu: „Pracuj wytrwale, oszczędzaj, spłać długi, inwestuj długoterminowo i dywersyfikuj”. Często rady takie są bardziej marketingowym bełkotem doradcy finansowego (osoby, która podróżuje metrem) niż solidną poradą inwestycyjną.

Choć uważam, że Spitzer wykazał się odwagą, zmuszając kilka firm z Wall Street do wypłacenia milionów dolarów kary za złe doradztwo, to wydaje mi się, że inwestorzy, którzy posłuchali tych wątpliwych rad także ponoszą pewną odpowiedzialność. Czy umiejętność odróżnienia dobrej rady od złej nie jest częścią wiedzy o tym, co się robi?

Różnica między inwestowaniem a kupowaniem

Problem polega na tym, że większość inwestorów nie wie, jak bardzo zła jest standardowa porada inwestycyjna. Miliony inwestorów, postępując zgodnie z mantrą: „Pracuj wytrwale, oszczędzaj, spłać długi, inwestuj długoterminowo i dywersyfikuj”, straciły 7-9 bilionów dolarów w latach 2000-2004. Dziś wielu ludzi nadal stosuje się do tych rad.

Miliony inwestorów nie tylko straciły biliony dolarów, wielu z nich przegapiło także boom na rynkach nieruchomości, ropy naftowej, gazu ziemnego i metali szlachetnych. Ponadto, mimo olbrzymich strat inwestorów, na Wall Street zostały wypłacone największe w historii premie.

Jednakże inwestorzy powinni zrozumieć wynikającą z tego przestrogę: „Kupujący, miejcie się na baczności”. Inwestowanie to nie to samo co kupowanie. Jeśli nie jestem zadowolony z narzędzia czy koszuli, które kupiłem w domu towarowym, zwykle mogę odzyskać pieniądze. Gdy udajemy się na zakupy, oczekujemy, że towary będą warte swej ceny. Ale gdy inwestujemy, robimy to w nadziei, że zarobimy więcej pieniędzy – i wiedząc, że ryzykujemy poniesienie strat. Co by się stało z sektorem finansowym, gdyby skarżono brokerów za każdym razem, gdy ich klient traci pieniądze? Koła światowego handlu stanęłyby w miejscu.

Chodzi mi o to, że na świecie pełno jest uczciwych ludzi, którzy udzielają złych rad. „Pracuj wytrwale, oszczędzaj, spłać długi, inwestuj długoterminowo i dywersyfikuj” – to przykład takiej uczciwej, złej rady inwestycyjnej.

Bardzo często spotykamy się także z nieobiektywnymi radami, dlatego też ludzie mówią: „Nigdy nie pytaj agenta ubezpieczeniowego, czy powinieneś się ubezpieczyć; ani sprzedawcy jednostek uczestnictwa funduszy inwestycyjnych, czy polecają takie fundusze”. Co więcej, istnieje także wielu oszustów i kanciarzy, którzy celowo sugerują nam nieuczciwe przedsięwzięcia.

Dostrzec różnicę

I chociaż konieczne jest, żeby Komisja Papierów Wartościowych i Giełd oraz odważny prokurator generalny, taki jak Spitzer, egzekwowali przepisy, to my, indywidualni inwestorzy i tak musimy być czujni i osobiście odpowiedzialni za przyjęcie rad, które otrzymujemy i za to, co robimy z naszymi pieniędzmi.

Moim zdaniem, oznacza to, że każdy z nas musi być odpowiedzialny za własną finansową edukację, abyśmy mogli odróżnić dobrą radę od rady nieobiektywnej czy nieuczciwej. Jeśli nauczysz się rozpoznawać te trzy rodzaje rad, to stanie się bogatym będzie proste.

Albo inaczej, jeśli słuchasz rady osoby, która podróżuje metrem, nie dziw się jeśli później sam będziesz musiał w ten sposób podróżować.

Dowiedz się jak zwiększyć swój finansowy IQ i mądrzej zarządzać swoimi pieniędzmi.

by Irek-Woszczek 24 czerwca 2012 0

Zdobywanie nowych klientów

Jak już powiedziałem, klienci dla twojej firmy są jak krew dla organizmu. Bez nich bardzo szybko wypadniesz z rynku. Większość twojej energii pochłonie zdobywanie i utrzymywanie klientów przy firmie.

Nowych klientów zdobywa się najtrudniej oraz najdrożej cię kosztują. Aby twoja firma stała się dla nich atrakcyjna, będziesz musiał poświęcić im więcej czasu, pieniędzy i energii. Jeżeli zakładasz firmę to posłuchaj mnie uważnie, gdyż od sukcesów na tym etapie zależeć będzie twoje istnienie na rynku za dwa lata.

W jaki sposób twoja firma może przyciągnąć nowych klientów? Gdyby istniała jedna, prosta odpowiedź na to pytanie, warta byłaby milion dolarów. Mimo tego, że nie ma jednej, prostej odpowiedzi, istnieją pewne sposoby, których wykorzystanie ułatwi ci zadanie i sprawi, że oszczędzisz pieniądze. Naucz się nie popełniać błędów, które inni popełniają, a twoje szanse na sukces wzrosną.

Pierwszym błędem popełnianym przez nowe firmy w celu zdobycia klientów jest obniżanie cen do poziomu niższego niż u konkurencji. Tym samym w nieświadomy sposób zaczynają proces upadku firmy.

Pozwólcie, że wyjaśnię wam, dlaczego uważam, że jest to recepta na katastrofę. O ile nie jest to próba wprowadzenia na rynek nowego produktu, to konkurencja ustaliła już ceny rynkowe produktów. Więc sprzedaż tych samych produktów po niższych cenach zniszczy istniejącą już strukturę cenową. Twoją konkurencję to rozzłości, a ty dalej nie będziesz miał żadnych gwarancji, że ludzie przyjdą do ciebie i kupią twój produkt.

Nauczyłem się tego z własnego doświadczenia. Kiedy po raz pierwszy zaistniałem na rynku sprzedając bilety lotnicze, nie wiedziałem tego wszystkiego, co wiem dzisiaj. Ustaliłem sobie wtedy mój margines zysku na 5% i postanowiłem, że moje biuro będzie znane ze sprzedaży pewnych biletów lotniczych taniej niż u konkurencji.

Mało brakowało, a ogłosiłbym upadłość. Mój margines okazał się za mały, by starczył na pokrycie moich comiesięcznych wydatków, co miało bezpośredni wpływ na przepływ gotówki. Marketing mojej firmy działał efektywnie, nowych klientów przybywało, lecz nie zarabiałem wystarczająco dużo pieniędzy i nie wiedziałem, w czym leży problem.

W końcu o pomoc w znalezieniu efektownych rozwiązań poprosiłem mojego ojca. Zapytał mnie na wstępie o mój margines zysku i jego wysokość. Gdy mu odpowiedziałem, oznajmił jednoznacznie, że to zdecydowanie za mało i jeżeli nie zwiększę go, to wkrótce mogę wypaść z rynku. Dziękuję Bogu za mojego ojca! Poszedłem za jego radą i po kilku miesiącach udało mi się uniknąć katastrofy.

Dzisiaj, moje biuro podróży jest ekspertem w dziedzinie podróży międzynarodowych, lecz nie jest już najtańsze. Oczywiście, że ludzie chcą kupować po cenach konkurencyjnych, ale chcą też kupować u kogoś, kto wie, co robi. Często tanie nie znaczy lepsze.

Badania rynkowe dowodzą, że głównym powodem, którym ludzie kierują się dokonując zakupów jest pewność oraz zaufanie, jakim darzą sprzedawcę i produkt. Cena prawie nigdy nie była dominującą przyczyną i tylko dla niewielu jest ona na pierwszym miejscu.

Nie zakładaj firmy dla ludzi, którzy chcą robić zakupy tylko tam, gdzie jest najtaniej. Dlaczego? Dlatego, że jak tylko znajdą inny sklep, oferujący niższe ceny, nigdy więcej ich już nie zobaczysz. Czy właśnie takich klientów potrzebujesz? Myślę, że nie.

Jeżeli zbudujesz swoją firmę na założeniu, że zawsze będziesz najtańszy, założenie to zawsze będzie ograniczać twój rozwój. Nie musisz być najtańszy. Wystarczy, że będziesz konkurencyjny. Te dwie rzeczy bardzo różnią się od siebie.

Pozwól, że zaprezentuję ci nowy sposób zdobywania klientów. Pamiętasz co powiedziałem, że klientów interesuje nie tylko ich potrzeba i pragnienie? A także, że ty, jako biznesmen powinieneś myśleć o tym, w jaki sposób twój produkt lub usługa może być korzystna dla klientów?

Niech twoje ceny będą takie same jak u konkurencji, a nawet troszkę wyższe. I wtedy właśnie wprowadź nowy system usług. Bądź przyjaźnie nastawiony, pomocny i zawsze uśmiechnięty, gdy klient wchodzi do twojego sklepu. Tym samym twój produkt staje się inny niż u konkurencji, a nawet zyskuje na wartości.

Twoja firma, produkt lub usługa musi wyróżniać się od reszty. Zadaj sobie następujące pytania: Dlaczego ktoś powinien przychodzić do mojego sklepu i coś u mnie kupować? Jeżeli nie różnisz się niczym od wszystkich innych, to dlaczego mają kupować właśnie u ciebie? Twoi przyjaciele i krewni na pewno przyjdą na zakupy do ciebie, ale chcesz też, by twoja firma wykraczała poza krąg tych relacji, prawda?

Niech twój marketing skupi się na mniejszej grupie ludzi. Dlaczego? O wiele łatwiej jest zbudować relacje z mniejszą grupą ludzi lub jednostek. To właśnie nazywamy wysoce efektywną niszą rynkową.

Niech twoim celem będą budynki otaczające twoją firmę, chodzenie od drzwi do drzwi i przedstawianie siebie i swojej firmy. Spotykaj się z innymi biznesmenami i zaprezentuj siebie. Pamiętaj, że ludzie z innych firm to też klienci.

Będąc młodym człowiekiem, zostałem wybrany na radnego w moim mieście. O to stanowisko rywalizowały jeszcze trzy inne osoby, lecz wybrano właśnie mnie. Co takiego było sekretem mojego zwycięstwa? Było to pukanie od drzwi do drzwi każdego domu w moim okręgu wyborczym, przedstawianie się i proszenie o zagłosowanie na moją osobę. Pozostali trzej kandydaci nie robili tego.

W biznesie jest podobnie, a wszystko opiera się na relacjach. Ludzie chcę robić interesy z kimś, kogo znają, choćby w jakimś stopniu. Im lepiej wychodzi ci budowanie relacji, tym więcej sukcesów w biznesie.

Zdobywanie nowych klientów jest jednym z najbardziej kosztownych czynników w biznesie. Nie spędzaj na tym całego swojego czasu, energii i pieniędzy. Naucz się, jak z nowych klientów zrobić stałych klientów.

David Tinney

by Irek-Woszczek 24 czerwca 2012 0

Większy potencjał nieruchomości oznacza większy zysk

W każdym mieście, które odwiedzam (nawet w Azji) słyszę od mieszkańców te same komentarze: „Tego się tutaj nie da zrobić”, „Nieruchomości są po prostu zbyt drogie”, „Tu nie ma warunków dla korzystnej transakcji”. Bawi mnie ten sposób myślenia i nie zamierzam walczyć z kimś, kto jest przekonany, że mu się nie uda. Gdyby każdy patrzył na nieruchomości tak jak ja, miałbym o wiele większą konkurencję i w rezultacie płaciłbym więcej za swoje inwestycje.

To prawda, że miasta cechuje cykliczność, zwykle związana z demografią i warunkami ekonomicznymi w danym rejonie. Twoim zadaniem jest określenie, w którym momencie cyklu gospodarczego znajduje się Twoje miasto. W tych samych miastach, inwestorzy zarabiają miliony tuż pod nosem innych ludzi. Jednym ze sposobów, na dostrzeżenie rozwoju jest policzenie dźwigów używanych przy budowie wysokich budynków. Nowe, wysokie budynki oznaczają miejsca pracy. W Las Vegas te budynki to kasyna, w Nowym Yorku – biurowce, domy wielorodzinne i sklepy. Zawsze odbywa się to tak samo: osoba inwestująca w nieruchomości postanawia zaciągnąć kredyt i zbudować budynek. Jestem pewien, że żaden bank nie udzieliłby pożyczki, a deweloper nie wzniósłby budynku, gdyby nie przekonanie, że to opłacalna inwestycja.Nie sugeruję, żebyś natychmiast zabrał się za budowanie dużej nieruchomości. Mówię jedynie, żebyś zaczął dostrzegać pewne oznaki rozwoju w swoim otoczeniu. Jeśli zaczniesz zwracać na nie uwagę, Twoja inwestycja będzie o wiele bardziej dochodowa. W książce The ABC’s of Real Estate Investing o wiele dokładniej przedstawiam moje poglądy dotyczące rozpoznania rynku.Rynek jest ważniejszy niż nieruchomość
Spójrzmy prawdzie w oczy, jaki jest pożytek z nieruchomości inwestycyjnej, w której nikt nie chce zamieszkać? Jest to dość proste, ale wszędzie spotykam inwestorów, którzy dają się skusić na „świetną transakcję” i okazuje się, że cena była tak niska, ponieważ poprzedni właściciele nie mogli znaleźć lokatorów. Brak przychodu jest głównym powodem tego, że inwestycje dotyczące nieruchomości się nie udają. Osobiście wolałbym mieć okropną (pod względem estetycznym) nieruchomość ze świetną lokalizacją na rynku, który idzie w górę, niż piękną, nową nieruchomość w rejonie, w którym gospodarka jest w depresji. Mniej interesuje mnie to, jak moja nieruchomość wygląda niż to, jak wysoki przepływ pieniężny generuje.

Gdy tylko zidentyfikujemy rynek, natychmiast zakładamy na tym terenie naszą sieć, aby zacząć gromadzić informacje i przygotować się do transakcji. Nasze potrzeby są wyraźnie określone. Prawie nigdy świetne inwestycje nie są Ci przedstawiane jako takie. Sekret dobrej transakcji leży w tym, co chcesz z nią zrobić. Co możesz zrobić inaczej niż inni ludzie, aby wygenerować przepływ pieniężny i zwiększyć wartość obiektu?

Poszukujemy źle zarządzanych nieruchomości, które redukują obecnym właścicielom przepływ pieniężny, po czym, gdy ją kupimy, usprawniamy procedury zarządzania. Idea jest bardzo prosta. Innymi słowy, wyszukujemy budynki, które mogą być bardziej dochodowe w rękach nowego właściciela. Właśnie w tym celu stworzyłem swój zespół. Ty także możesz tak postąpić.

Niedawno znaleźliśmy budynek położony w Phoenix, który był poważnie zaniedbany. Był on samodzielnie zarządzany, ale na odległość. Bardzo bogaty właściciel mieszkał w Meksyku i najwyraźniej nie miał czasu, aby zająć się tą sprawą. Wypisywał tylko czeki pokrywające straty, a od dwóch lat wynajmowane było tylko 68% powierzchni mieszkalnej. Wytworzyła się kombinacja zabójcza dla inwestycji: wysokie koszty, niski przychód W niecały dzień (po prostu jeździłem po okolicy i kontaktowałem się z konkurencją w tym rejonie) dowiedziałem się, że choć czynsz w tej nieruchomości był niski w porównaniu z innymi cenami na lokalnym rynku, wskaźnik powierzchni niewynajętej w tym domu wynosił 30%, przy średnim wskaźniku 7% w całej okolicy.

Kupiliśmy ten budynek, szybko wynajęliśmy puste pokoje i zmniejszyliśmy koszty eksploatacji, stosując dobre i solidne praktyki zarządzania. W niecały miesiąc zwiększyliśmy wartość tej nieruchomości o milion dolarów. Wszyscy są zadowoleni z wyników: nasi inwestorzy, ponieważ zwiększyły się zyski i lokatorzy, ponieważ o wiele lepiej się im mieszka.

by Irek-Woszczek 24 czerwca 2012 0

Trzy kluczowe elementy w zarządzaniu nieruchomościami

„Znalezienie nieruchomości inwestycyjnej jest dopiero pierwszym krokiem. Dużo pieniędzy zarabia się i traci wskutek dobrego lub złego zarządzania nieruchomością. Jeżeli zamierzasz inwestować z powodzeniem na rynku nieruchomości, musisz zrozumieć zasady zarządzania nieruchomością”.

Robert Kiyosaki

Analiza nieruchomości inwestycyjnych
Staranna analiza stanu nieruchomości – to proces sprawdzania nieruchomości przed i podczas zakupu. Analiza powinna rozpocząć się zanim złożysz ofertę zakupu, a jej szczyt przypada w okresie pomiędzy akceptacją twojej oferty a jej zamknięciem; przedział czasu jest ściśle określony.

Z punktu widzenia zarządzania nieruchomościami, staranna analiza jest inwestycyjnym być albo nie być. Właśnie w jej trakcie powinieneś się dowiedzieć wszystkiego, co tylko możliwe, by inwestycja w nieruchomość, którą zamierzasz nabyć, zakończyła się sukcesem. Powinieneś poznać faktyczny stan budynków i posiadłości, zapoznać się z umowami najmu, kosztami itd. Różnice pomiędzy stanem rzeczywistym a przedstawionym wcześniej mogą stanowić lukę, która da ci dodatkowe zyski, a także pomoże zaoszczędzić na wielu wydatkach.

Porównawcza analiza rynku jest najważniejszą częścią starannej analizy i polega na zestawieniu czynszów za wynajem interesującej cię nieruchomości z czynszami podobnych nieruchomości. Dobra porównawcza analiza rynku pozwoli ci zorientować się w wysokości czynszów w okolicy. Przeprowadzając taką analizę, będziesz mógł zadecydować, czy podwyższyć czynsz, czy go obniżyć, czy uatrakcyjnić ofertę najmu, czy też nic nie zmieniać.

Narzędzia pomocne w zarządzaniu
Lista czynności towarzyszących wprowadzaniu się nowego lokatora jest dokumentem, którego zarządzający nieruchomością używa podczas wprowadzania się lokatora do twojej posiadłości. Lista ta wymusza na zarządcy bycie skrupulatnym.

Ważne jest to, aby konsekwentnie sprawdzać zdolność kredytową i niekaralność naszych lokatorów. Istnieją firmy zajmujące się sprawdzaniem tych informacji. Korzystanie z takich usług sprzyja właścicielowi, gdyż gwarantuje lepszych lokatorów i pewniejszy wynajem. Wydatkiem za tę usługę może być obciążony ubiegający się o wynajem.

Umowa najmu jest jednym z najważniejszych dokumentów przed wprowadzeniem się lokatora. Należy upewnić się, iż zajęliśmy się każdym punktem umowy. Bardzo ważne jest dla nas także wyegzekwowanie wszystkich warunków opisanych w umowie.

Protokół zdawczo-odbiorczy jest formularzem, z którego korzysta zarządca podczas wprowadzania się oraz wyprowadzki lokatora. Dokument powinien być sporządzony przed wprowadzeniem się lokatora. Jedna kopia powinna być przechowywana w aktach dotyczących nieruchomości, a drugą otrzymuje lokator. Protokół ten stanowi podstawę nałożenia ewentualnych opłat za straty powstałe podczas wynajmu i wyklucza kwestionowanie stanu nieruchomości, w jakim była na przed objęciem jej przez lokatora. Przy wyprowadzce protokół sporządza się ponownie i porównuje z tym, który sporządzono tuż przed wprowadzeniem się lokatora.

Sekrety zarządzania nieruchomością
Rejestr wygasających umów najmu przyda się w przypadku przedłużania pobytu lokatorów w wynajmowanym lokalu. Okaże się on bardzo pomocny podczas śledzenia dat końca umów najmu oraz zagwarantuje, iż każdy lokator wynajmuje lokal po aktualnej cenie w odniesieniu do wyników porównawczej analizy rynkowej.

Ważne jest też to, aby kontrolować skuteczność naszych ogłoszeń, pytając potencjalnych lokatorów, w jaki sposób dowiedzieli się o naszej nieruchomości. Pomocne będzie prowadzenie stosownych notatek.

Koszty związane z nieruchomością mogą szybko wymknąć się spod kontroli, jeśli do każdej pracy będziemy angażować ludzi z zewnątrz. Jeżeli to możliwe, staraj się korzystać z własnego personelu. Z rozwagą należy negocjować i szacować wszelkie oferty i umowy o świadczenie usług.

Na bieżąco należy też oszacować wydatki różne, aby zadecydować, czy i gdzie możemy dokonać odliczeń podatkowych.

Jeśli chcesz otworzyć swój umysł na inwestowanie w nieruchomości, sprawdź jak to zrobić!

by Irek-Woszczek 24 czerwca 2012 0

Czy Twój dom lub mieszkanie należy do Twoich aktywów?

Kiedy ceny nieruchomości idą w górę, nie łatwo jest przekonać kogoś o tym, że jego dom nie należy do aktywów. A tak właśnie twierdzi Robert Kiyosaki, edukator w dziedzinie finansów – i myślę, że powinieneś poświęcić trochę czasu, aby dowiedzieć się, dlaczego tak jest.

Robert jest autorem książek serii „Bogaty ojciec”, których dotychczas sprzedano ponad 17 milionów egzemplarzy i od lat nie schodzą one z list bestsellerów w Business Week, New York Times, Wall Street Journal i innych publikacjach. Robert uwielbia zarabiać pieniądze poprzez inwestowanie w nieruchomości, ale uważa, że szaleństwem jest wkładanie wszystkich pieniędzy, które posiadasz, w kupowanie własnego domu. Dlaczego? Nawet jeśli wzrosną ceny nieruchomości, gdy ją sprzedasz, twój własny dom jest obciążeniem finansowym, które w przeciągu minionego czasu urasta do bardzo wysokiego.

Jak mówi Robert, są dwa słowa kluczowe, które należy zrozumieć: aktywa i pasywa. „Aktywa – to coś, co wkłada pieniądze do twojej kieszeni, a pasywa – to coś, co wyjmuje pieniądze z twojej kieszeni”.

Według takiej oceny, twój dom zazwyczaj należy do pasywów. Kosztuje cię więcej niż daje w zamian. Twoim życiowym celem powinno być więc nabywanie aktywów: papierów wartościowych i nieruchomości lub budowanie biznesów, które będą generować przychód i minimalizować koszty.

Dobrym sposobem na sprawdzenie tego, czy stworzyłeś jakiś rodzaj przychodu pasywnego, pochodzącego z aktywów, jest pytanie: „Jak długo będę mógł przetrwać, jeśli jutro przestanę pracować?”. Dla większości osób, pozostających na pensji i spłacających kredyt hipoteczny, odpowiedź jest taka, że szybko musiałyby sprzedać swój śliczny dom lub mieszkanie.

W „Bogatym ojcu, Biednym ojcu” Robert napisał: „Jeden ojciec uważał, że jego dom należał do aktywów, a drugi ojciec, że do pasywów”. „Pamiętam, jak rysowałem mojemu ojcu diagram ukazujący kierunek przepływu pieniędzy. Pokazałem mu też dodatkowe koszty, które były związane z posiadaniem domu. Większy dom oznaczał większe koszty, a przepływ pieniężny kontynuował wypływ z kolumny kosztów”.

Wydanie większości swoich pieniędzy na własny dom – jak to robi większość ludzi – kosztuje wiele: oprocentowanie kredytu, opłaty za media, konserwacja, podatki itp. Związany jest też z tym koszt utraconych okazji. Robert tak to określa:

1. Gdy chodzi o domy, wskazuję, że większość ludzi, pracując przez całe swoje życie, spłaca dom, którego nigdy nie są właścicielami.

2. Nie mogą skorzystać z ulg podatkowych w przypadku własnego domu, jak ma to miejsce w przypadku nieruchomości inwestycyjnej, a wszystkie koszty opłacają z pieniędzy wcześniej opodatkowanych. Nawet, jeśli mają już spłacony kredyt hipoteczny.

3. Podatki od nieruchomości. Rodzice mojego znajomego byli zszokowani, gdy podatek za dom urósł do 1000 dolarów miesięcznie. Stało się to po tym, jak już przeszli na emeryturę, a wzrost podatku spowodował napięcie ich budżetu emerytalnego, więc poczuli się zmuszeni do opuszczenia domu.

4. Domy nie zawsze zyskują na wartości. Mam znajomego, który jest winny milion dolarów za dom, który dzisiaj sprzedałby się tylko za 700 tys.

5. Największe straty wiążą się z utraconymi korzyściami. Jeśli wszystkie twoje pieniądze są związane przez twój dom, możesz być zmuszony pracować ciężej, gdyż twoje pieniądze nieustannie wypływają poprzez kolumnę kosztów, zamiast być dodawane w kolumnie aktywów – co stanowi klasyczny wzorzec przepływu pieniędzy u klasy średniej.

Ten koszt utraconych korzyści jest bardzo znamienny i przybiera trzy formy, jak zaznacza Robert:

1. Utracony czas, w ciągu którego inne aktywa mogłyby przybrać na wartości.

2. Utracony dodatkowy kapitał, który mógł być zainwestowany, zamiast płacenia za kosztowne utrzymanie domu.

3. Utracona edukacja. Zbyt wielu ludzi zalicza swój dom, swoje oszczędności i swój plan emerytalny do kolumny swoich aktywów. Ponieważ nie mają pieniędzy na inwestowanie, po prostu nie inwestują. Kosztem jest tutaj doświadczenie w inwestowaniu, które nie zostało nabyte.

Robert mówi: „Wiem, że dla wielu ludzi dom jest ich marzeniem, a także największą inwestycją. Posiadanie własnego domu jest lepsze niż jego brak. Ja po prostu proponuję alternatywny sposób przyjrzenia się temu popularnemu poglądowi”.

Szczerze mogę wyznać, że przysłuchiwanie się Robertowi zmieniło moje życie i wierzę, że może on również tobie pomóc w dokonaniu zmiany twojego życia.

Peter Johnson, biznesmen
by Irek-Woszczek 24 czerwca 2012 0

Jak tworzy się historia

Słowa do rozważenia przekazane przez Roberta Kiyosaki.

Myśli przewodnie bogatego ojcaOkazja do nauki: Zapraszamy do przeczytania drugiego z serii artykułów, które skłaniają do myślenia i oferują możliwość nowego sposobu wspólnej nauki.
Naszym kolejnym tematem jest artykuł Roberta Kiyosaki: „Jak tworzy się historia”, w którym Robert ponownie dzieli się swoimi przemyśleniami na temat zbliżającego się kryzysu.

Po przeczytaniu artykułu znajdź okazję do przedyskutowania go w grupie, np. na naszym forum.

(Kontynuacja artykułu Roberta Kiyosaki Każda hossa ma swój koniec.)

Bardzo dziękuję za wszystkie głosy w odpowiedzi na mój finansowy alert „Każda hossa ma swój koniec”. Ich liczba całkowicie mnie zaskoczyła, a skoro odzew był tak znaczący, postanowiłem pójść dalej w moich przemyśleniach na temat prawdopodobieństwa zbliżającego się kryzysu. Postanowiłem również napisać o tym, co robię, żeby na kryzysie zarobić. Dziękuję zatem za zainteresowanie tematem – bez względu na to, czy się z moim przesłaniem zgadzacie, czy też nie.

Zaledwie w tydzień po zamieszczeniu przeze mnie wspomnianego alertu, „The Economist” (z 18 czerwca 2005r.) opublikował dwa artykuły podzielające moje obawy co do sytuacji na rynku nieruchomości.

Oto komentarze, które, jak sądzę, warto przytoczyć.

1. „Biorąc pod uwagę wzrost rzeczywistej wartości majątków, jaki nastąpił w ciągu ostatnich pięciu lat, globalny boom na rynku nieruchomości jest największą bańką mydlaną w historii”.

2. „W Australii i Wielkiej Brytanii ceny już spadają. Amerykański rynek nieruchomości może mieć około roku opóźnienia”.

3. „Nie tylko nowi nabywcy zaciągają coraz większe kredyty hipoteczne, ale także dotychczasowi kredytobiorcy zwiększają ich wysokość, aby zyski kapitałowe obrócić w gotówkę, którą mogą wydać. Właśnie dlatego kryzys na rynku nieruchomości bywa bardziej niebezpieczny niż na giełdzie, a po nim często następuje długa recesja”.

4. „Badania przeprowadzone przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy dowiodły, że w bogatych krajach straty po spadku cen na rynku nieruchomości są przeciętnie dwa razy większe od strat notowanych po załamaniu koniunktury na giełdzie i najczęściej kończą się recesją”.

5. „W Ameryce czterdzieści procent miejsc pracy powstałych po 2001r. znajduje się w sektorach związanych z budownictwem i rynkiem mieszkaniowym”.

6. „Boom w budownictwie i na rynku mieszkaniowym był dobry wtedy, kiedy trwał, jednak największy wzrost dobrobytu był w większości przypadków iluzją”.

7. „Dzień rozliczenia jest bliski. I nie będzie on dniem wesołym. Od tego, jak zakończy się obecny boom na rynku mieszkaniowym, może zależeć bieg całej gospodarki światowej przez kilka następnych lat”.

Być może zechcesz zdobyć wspomniany numer „The Economist” i po przeczytaniu artykułu sam zdecydujesz, czy na rynku nieruchomości czeka nas jeszcze jeden boom, czy też kryzys.

Recesja czy depresja?

W piątek 23 czerwca 2005r., kiedy występowałem w programie „Twój Świat” z Neilem Cavuto w stacji Fox Network, Neil zapytał mnie, co mógłbym polecić, jeśli chodzi o inwestowanie na rynku nieruchomości. Odpowiedziałem: „Jeśli ktoś nigdy na rynku nieruchomości nie inwestował, to nie radziłbym zaczynać teraz”. Niestety, wielu ludzi weszło na rynek zbyt późno i nie tylko zapłaciło za swoje domy zbyt wysoką cenę, ale także przeceniło możliwości stosowania dźwigni finansowej przy wykorzystaniu obcego kapitału.

W jednym ze wspomnianych już artykułów w „The Economist” napisano: „W ubiegłym roku 42% kupujących po raz pierwszy oraz 25% wszystkich kupujących nabyło nieruchomości bez udziału własnego”. To jest właśnie to zjawisko, które ja nazywam nadmiernym wykorzystaniem dźwigni finansowej. Ci ludzie kupowali stosunkowo późno w całym cyklu, prawdopodobnie zapłacili zbyt dużo i zapożyczyli się na całe życie. Wprawia mnie to w zadumę.

W 1929r. załamanie giełdy doprowadziło do Wielkiego Kryzysu. Pośród przyczyn kryzysu można wymienić fakt, iż zbyt wielu ludzi kupowało akcje na kredyt, a więc korzystało z dźwigni finansowej. W 2005r. mamy ponownie zbyt wiele kredytów, ale tym razem zamiast akcji ludzie kupują nieruchomości, wykorzystując dźwignię finansową. Czy to nie déjà vu? Historia dowodzi, że raz na około 75 lat gospodarka załamuje się. Ostatni kryzys miał miejsce 75 lat temu. Czy nadszedł już zatem czas na naprawdę wielką bessę, czy też boom będzie trwał? Czas pokaże.

Jak inwestuję dzisiaj?

Wielu z was wie, że od 1996r. zajmuję się złotem i ropą naftową. Razem z Kim nadal inwestujemy w nieruchomości, sam jednak zaangażowałem się bardziej we wprowadzenie mojej chińskiej firmy na giełdę w Toronto. Zainwestowałem także w kilka szybów naftowych i gazowych.

Jeśli chodzi o nieruchomości, wspólnie z Kim pozbyliśmy się tych, które były niedochodowe, i zarobiliśmy kilka milionów dolarów. Czy to znaczy, że wyprzedajemy nieruchomości? Nie. Chociaż niektórych nieruchomości się pozbywamy, inne kupujemy, dokonując przemyślanej selekcji. Naszym głównym celem są dobre nieruchomości, korzystnie położone, z dobrym przepływem gotówki. Ostatnio kupiliśmy z Kim nieruchomości w Oregonie i w Arizonie. Nabyliśmy je, ponieważ uważamy, że będą przynosić dochód bez względu na to, czy rynek nieruchomości będzie przeżywał boom, czy też pogrąży się w kryzysie.

Prawdopodobieństwo czy przepowiednia?

Chociaż przepowiadam, co się stanie, nie lubię tego robić. Zamiast przepowiadać przyszłość, wolę szacować prawdopodobieństwo. Pewien znajomy zaproponował Kim i mnie kupno kawałka ziemi za milion dolarów. Powiedział: „Za dwa lata będzie wart 2,5 miliona”. Gdyby to był rok 2002, podskoczyłbym z radości w obliczu takiego interesu. Ale mamy rok 2005. Zadaję więc sobie pytanie: „Jakie jest prawdopodobieństwo, że boom będzie trwał jeszcze przez 2-3 lata? Jakie jest prawdopodobieństwo, że wartość nieruchomości wzrośnie w ciągu 2-3 lat ponad dwukrotnie?”. Odpowiadam sobie „prawie żadne”. Można być oczywiście innego zdania. Czy ja mogę się mylić? Tak, mogę się mylić. Boom może trwać jeszcze przez 10 lat i kawałek ziemi za milion dolarów może być w przyszłości wart 10, a nawet 15 milionów. Jednak na tak późnym etapie, na jakim obecnie znajduje się rynek, postanowiłem inwestować tylko w takie nieruchomości, które dają pewność comiesięcznego zwrotu z inwestycji. To właśnie dlatego odpowiadają mi nieruchomości w Arizonie i Oregonie. Nie zarobię na nich w krótkim czasie tyle, ile zarobiłbym na kawałku ziemi, ale za to będą przynosić pewny zysk, bez względu na to, czy na rynku będzie lepiej, czy też gorzej. Po załamaniu się rynku, być może zmienię strategię.

Warren Buffet

Nawet Warren Buffet poszukuje bezpieczniejszych inwestycji. Ogłosił niedawno, że zaczyna inwestować w przedsiębiorstwa użyteczności publicznej – nie dla zysku, lecz dla bezpieczeństwa kapitału. A dwie najważniejsze zasady Buffeta dotyczące inwestowania to:

Zasada nr 1: Nie tracić pieniędzy.
Zasada nr 2: Pamiętać o zasadzie nr 1.

Większy naiwniak

W świecie inwestycji istnieje tak zwana strategia inwestycyjna większego naiwniaka. Polega ona na tym, że ktoś kupuje nieruchomość lub akcje, żeby odsprzedać je po wyższej cenie. Prościej – ktoś kupuje nieruchomość lub akcje nie po to, by je posiadać, ale w nadziei, że znajdzie naiwniaka większego niż on sam. Problem tkwi w tym, że kiedy nadejdzie kryzys (a nadejdzie z pewnością), wielu ludzi kupujących, chcąc znaleźć naiwniaka większego niż oni sami, może się dowiedzieć się, że to oni są największymi naiwniakami w tym łańcuchu.

Końcowe słowo z „The Economist”

A oto kolejny ciekawy fragment z „The Economist”: „Jeszcze jedno ostrzeżenie stanowi fakt, że po tym, jak na początku lat 90. ceny domów w Wielkiej Brytanii spadły, powrót cen do poprzedniego wysokiego poziomu zabrał co najmniej dekadę”. Zarobiłem dużo pieniędzy na rynku nieruchomości w ciągu kilku ostatnich lat, ale uważam, że nadszedł czas, aby zacząć więcej inwestować gdzie indziej. I to właśnie dlatego przenoszę część moich pieniędzy na inwestycje w złoto, srebro, ropę naftową i gaz. Chociaż lubię inwestować w nieruchomości i zawsze będę to robił, nie czas teraz na to, żeby emocje uczyniły mnie ślepym na rzeczywistość: rzeczywistość, w której każda hossa ma swój koniec.

Dziękuję,

Robert Kiyosaki

by Irek-Woszczek 24 czerwca 2012 0

Każda hossa ma swój koniec

Słowa do rozważenia przekazane przez Roberta Kiyosaki.

Myśli przewodnie bogatego ojca

Okazja do nauki: Zapraszamy do serii artykułów skłaniających do myślenia, pomocnych w procesie wspólnego uczenia się.

Temat, którym zajmiemy się dzisiaj to: „Każda hossa kiedyś się kończy”. Robert Kiyosaki omawia wnioski zawarte w książce „Kryzys dolara” autorstwa Richarda Duncana. Dla społeczności bogatego ojca jest to ważne wezwanie do działania, bez względu na to, w którym zakątku świata mieszkasz.

Po przeczytaniu artykułu znajdź okazję do przedyskutowania go w grupie, np. na naszym forum.

Ostatnio zapytano mnie, czy sytuacja w branży nieruchomości nie przypomina bańki mydlanej. Moja odpowiedź brzmiała: „Ehe!”. Moim zdaniem, nieruchomości to największa bańka mydlana z jaką dotychczas miałem do czynienia. Następnie zapytano mnie, „Czy ta bańka pęknie?”. Raz jeszcze moja odpowiedź brzmiała: „Ehe!”.

Widać jak szybko ludzie zapominają, bo minęło zaledwie kilka lat od kryzysu w nieruchomościach. W 1987 r. miał miejsce krach na giełdzie i instytucje oszczędnościowo-kredytowe wypadły z rynku. Doprowadziło to do największego w historii szaleńczego wyprzedawania nieruchomości.

W 1991 r. rynek nieruchomości wiąż znajdował się w depresji i pozostał w niej aż do około 1998 r. Na Hawajach rynek nieruchomości pozostał w depresji aż do 2001 r. Dzisiaj hawajski rynek nieruchomości wrze, a ludzie zdążyli już zapomnieć, jak było z nim źle.

Tak więc, odpowiedź na pytanie: „Czy bańka mydlana na rynku nieruchomości pęknie?” jest jednoznaczna: „Tak, wszystkie bańki pękają”. Ostrzegam o tym, bo gdy bańka pęknie, zmieni się ona w potwora. Nigdy w moim życiu nie widziałem tak wielu pieniędzy zarobionych w oparciu o tak słabe przesłanki. Jeżeli myślisz, że ostatnia recesja wywołana pęknięciem bańki była złem, recesja, która nadejdzie, będzie co najmniej dwukrotnie gorsza. Może to doprowadzić do załamania się rynku.

Daję to ostrzeżenie nie z chęci wystraszenia kogoś. Chcę po prostu powiedzieć: „Przygotuj się na zmiany w gospodarce”. Mimo że wciąż z Kim kupujemy nieruchomości, sprzedajemy także nasze mało wartościowe nieruchomości. Osiem miesięcy temu Kim wystawiła na sprzedaż mały apartamentowiec za 1,4 miliona dolarów, który miał wartość 1 miliona dolarów. Ludzie narzekali i nikt go nie kupił. Ale cztery tygodnie temu podniosła cenę do 2 milionów dolarów i sprzedała go w jeden dzień za pełną kwotę. Dla mnie to więcej niż bańka. To mania.

Wielu z nas wie, że najlepszy czas na wzbogacenie się to okres po załamaniu się rynku. Sugeruję więc, że jeżeli inwestowanie na rynku nieruchomości jest dla Ciebie czymś nowym, nie jest to czas na wchodzenie na ten rynek. Jeśli trzymasz mało wartościowe nieruchomości, które jedynie przysparzają wydatków, możesz zechcieć się ich pozbyć.

Jak długo zatem bańka wytrzyma i będzie się powiększać? Nie wiem. Chcę tylko byś wiedział, że obecnie przygotowuję się na upadek, recesję w gospodarce i możliwe załamanie globalne. Dlaczego? Ponieważ jest to bardzo duża światowa bańka mydlana. Największa, jaką widziałem.

Oszczędzający przegrają
Pozbywam się również dolarów amerykańskich. Jak wiecie zapewne, w ostatnich czterech latach dolar amerykański stracił prawie 40% swojej wartości w stosunku do innych walut. Oznacza to, że jeżeli w 2000 r. miałeś 10 000 dolarów oszczędności, obecnie mają one wartość nabywczą około 6 000 dolarów. Zamiast trzymać gotówkę w banku, Kim i ja trzymamy nadwyżkę gotówki w sztabach srebra i złota.

Dlaczego? Ponieważ wiadomo, że wartość dolara będzie spadać, podczas gdy cena złota, a szczególnie srebra, będzie wzrastać. Kiedy srebro wzrośnie do 8,5 dolara za uncję, a złoto osiągnie cenę 500 dolarów za uncję, będzie wiadomo, że koniec jest bliski. Gdy nadejdzie załamanie się rynku, waluty wielu krajów stracą siłę nabywczą, podczas gdy drogocenne metale zyskają na wartości.

Wspaniała książka
W ostatni weekend prowadziłem zajęcia w grupie około 150 osób, omawiając książkę zatytułowaną „Kryzys Dolara” autorstwa Richarda Duncana. Jeżeli chcesz lepiej zrozumieć, dlaczego wielka bańka rynku nieruchomości pęknie i spadek wartości dolara prawdopodobnie doprowadzi do przedłużonej recesji, będziesz musiał przeczytać tę książkę. Krótko mówiąc, tak naprawdę bańka dotyczy nie tyle nieruchomości, co światowego rynku walutowego. Innymi słowy, rządy na całym świecie wydrukowały za dużo pieniędzy bez pokrycia i papierowy pieniądz wkrótce znajdzie się w koszu na śmieci.

Nawet, jeżeli nie zajmujesz się nieruchomościami, ani też nie trzymasz oszczędności w dolarach, możesz zechcieć przeczytać tę książkę, aby dowiedzieć się, w co powinieneś teraz zainwestować, zanim bańka pęknie. Jeżeli zainwestowałeś w akcje lub fundusze inwestycyjne, koniecznie musisz przeczytać tę książkę.

Dobre wieści
Raz jeszcze powtórzę: „Nie piszę tego, aby kogoś wystraszyć”. Robię to, aby zachęcić ludzi do przygotowania się na jedną z największych okazji do uzyskania finansowej wygranej. Moja książka, „Bogaty ojciec, Biedny ojciec”, ukazała się w 1997 r. w czasie największego boomu na rynku. W tej książce opisałem bogatego ojca, który zalecał, abym uczył się inwestować w nieruchomości. Ludzie, którzy zastosowali rady pochodzące z tej książki, zamiast rad swoich maklerów giełdowych czy planistów finansowych, odnieśli sukces w nieruchomościach. Przed rokiem 2001 i krachem giełdowym wielu planistów finansowych i maklerów krytykowało moją książkę. Dziś nie zabierają głosu, a ja nadal mam inwestycje w nieruchomościach, ciągle kupuję nieruchomości mające doskonały przepływ pieniężny i nie tracę panowania nad nimi. Dzisiaj zastanawiam się nad tymi, którzy zainwestowali w nieruchomości wysokiego ryzyka lub żyją w domach, na które ich nie stać.

Jeżeli posiadasz choć kilka dolarów, możesz udać się do pobliskiego handlarza monetami i kupić monety ze złota lub srebra po cenie jak najbardziej zbliżonej do ceny srebra lub złota. Nie inwestowałbym w okazy kolekcjonerskie, chyba że potrafisz odróżnić te dobre od złych. Za tak niewiele, jak 20 dolarów, możesz kupić kilka cennych monet i rozpocząć przygotowania do jednego z największych krachów w historii świata.

Dziękujemy za wspieranie filozofii propagowanej przez „Bogatego ojca”. Ucz się i pamiętaj, że najlepszy czas na wzbogacenie się jest właśnie po pęknięciu bańki.

Dziękuję Ci i życzę wszystkiego najlepszego.

Robert Kiyosaki
by Irek-Woszczek 24 czerwca 2012 0

Dlaczego warto inwestować w nieruchomości?

Spójrzmy prawdzie w oczy. Zyski z Twoich inwestycji mogą znacząco wpłynąć na styl Twojego życia i ostatecznie na wysokość Twojej emerytury. Najgorsze co możesz zrobić, to wpłacić swoje oszczędności do banku. Jeśli wpłacisz 10 tysięcy dolarów na konto oszczędnościowe, to przy oprocentowaniu 1% uzyskasz mniej niż 9 dolarów miesięcznie.

Ludzie, którzy oczekują wyższych zwrotów niż te, oferowane przez banki, zajmują się innymi rodzajami inwestycji, np. akcjami czy funduszami inwestycyjnymi. Duże firmy sprawiły, że inwestowanie naszych pieniędzy w tego rodzaju instrumenty jest łatwe, dlatego też rynek papierów wartościowych cieszy się taką popularnością. Osobiście, zawsze wolałem inwestować w nieruchomości, których rynek jest bardziej stabilny i oferuje o wiele większe stopy zwrotu z inwestycji.

Większość ludzi oblicza wartość netto swojego majątku na podstawie nieruchomości, w której mieszka. Wielu z nich uważa, że wygenerowany przez nią przychód wystarczy na stare lata. Zdumiewa mnie fakt, że większość ludzi nie inwestuje w żadne inne nieruchomości w swoim życiu. Tuż pod ich nosem dzięki nieruchomościom powstają majątki, a oni wolą ryzykować swoje ciężko zarobione pieniądze, grając na giełdzie.

Inwestowanie w akcje lub fundusze inwestycyjne jest tak popularne, bo nie wymaga zbyt wiele wysiłku. Wystarczy otworzyć rachunek inwestycyjny, wybrać akcje lub fundusz i nie trzeba się już niczym przejmować – to znaczy do momentu, gdy otrzymasz wyciąg. Niestety taka strategia może na dłuższą metę kosztować Cię tysiące dolarów.

Zalety nieruchomości
Główną zaletą nieruchomości jest to, że możesz kupić inwestycję o dużo większej wartości, wykorzystując w znacznym stopniu dźwignię finansową. Najczęściej wystarczy 20% lub mniej wkładu własnego. Na przykład, gdybyś chciał kupić nieruchomość, składającą się z 4 mieszkań wartą 500 tysięcy dolarów, mógłbyś to zrobić wpłacając jedynie 100 tysięcy dolarów.

Aby zebrać taki kapitał, możesz zaangażować kilku inwestorów, przez co cała grupa skorzysta z przepływu pieniężnego i wzrostu wartości nieruchomości. Gdyby jej wartość zwiększała się choćby o 5% rocznie przez 5 lat, to po upływie 5. roku byłaby warta około 625 tysięcy dolarów.

To obliczenie nie uwzględnia przepływu pieniężnego podczas tych pięciu lat ANI tego, że każda miesięczna rata kredytu hipotecznego zmniejsza należność z tytułu kredytu. Przy właściwym zarządzaniu nieruchomością, mieszkańcy tego 4-mieszkaniowego domu będą za Ciebie płacić miesięczne raty kredytu hipotecznego!

Jeśli zarabiasz pieniądze na giełdzie i zdecydujesz się je wycofać, pieniądze te traktowane są jako zwykły przychód, od którego musisz zapłacić podatek. Natomiast przepływ pieniężny uzyskany na rynku nieruchomości może być pomniejszony o amortyzację. Innymi słowy, przepływ pieniężny może być nieopodatkowany.

Są to tylko dwa powody, dla których nieruchomości są o wiele lepszymi inwestycjami. Wydaje mi się także, że masz o wiele większą kontrolę nad pieniędzmi zainwestowanymi w nieruchomości. Bezpośrednio kontroluję nieruchomości, wykorzystując dobry i sprawdzony program zarządzania. Nie mam takiej kontroli w przypadku funduszy czy akcji.

Nieruchomości to biznes
Dla większości ludzi największym kłopotem związanym z nieruchomościami jest to, że wymagają one trochę czasu i wysiłku, a ludzie nie chcą przeznaczać czasu na naukę. Co więcej, dobre okazje bardzo trudno znaleźć, ale ci, którzy zdecydowali się poznać nieruchomości inwestycyjne, należą teraz do najbogatszych ludzi na świecie. Spójrz tylko na listę najbogatszych publikowaną w magazynie Forbes.

Nieruchomości są biznesem i nie powinny być traktowane jedynie jako inwestycja. Ludzie, którzy traktują nieruchomości tylko jako inwestycję, zwykle nie przeprowadzają starannej analizy stanu, oszczędzają na prawidłowym finansowaniu i zarządzaniu nieruchomością, co najczęściej prowadzi do problemów. O takich ludziach wszyscy czytamy w gazetach lub słyszymy w wiadomościach.

Nie zdają sobie oni sprawy z tego, jak duży wpływ mają ich złe decyzje na całe społeczeństwo i na ich własny przepływ pieniężny. Często nie dopilnowane są podstawowe procedury, jak np. sprawdzenie niekaralności oraz historii kredytowej wszystkich lokatorów. Doświadczony i profesjonalny zarządca nieruchomości do tego by nie dopuścił.

Stwórz zespół ekspertów
W 3. rozdziale mojej książki ABC. Jak inwestować w nieruchomości napisałem o znaczeniu stworzenia zespołu w celu realizacji zamierzeń związanych z inwestycjami w nieruchomości. Moim zdaniem najważniejszą osobą w tym zespole jest profesjonalny zarządca nieruchomości.

Dobry zarządca wart jest swojej wagi w złocie. Włącz go jak najwcześniej do swoich działań na rynku nieruchomości, a przekonasz się, że dokonane przez Ciebie inwestycje będą na dłuższą metę przynosiły o wiele lepszy zwrot, a Ty dowiesz się o wiele więcej o tym procesie.

Poszukaj zarządcy nieruchomości, który nie tylko jest dobry, ale i doskonali się zarówno osobiście jak i zawodowo. Ja zatrudniam jedynie certyfikowanych zarządców nieruchomości. Ludzie ci mają potrzebę doskonalenia swoich umiejętności i wyznaczają kierunki rozwoju branży. To takich ludzi potrzebujesz w swoim zespole.

O tym, jak inwestować w nieruchomości możesz przeczytać w książce A B C. Jak inwestować w nieruchomości Kena McElroya.

Ken przedstawia w niej trzy podstawowe zasady, których należy przestrzegać przy każdej transakcji dotyczącej nieruchomości:

1. Rynek jest ważniejszy niż sama nieruchomość.
2. Nieruchomość musi generować przepływ pieniężny.
3. Korzystaj z usług profesjonalnego zarządcy nieruchomości.

Inwestuj mądrze!

by Irek-Woszczek 24 czerwca 2012 0

Sekrety prawdziwej nauki

Podstawowa przyczyna porażek w sprawach zawodowych lub osobistych nie tkwi w sytuacji gospodarczej czy społecznej, tylko w naszej mentalności i psychice. Faktem niezaprzeczalnym jest to, że na początku naszej nowej decyzji ogarniają nas wątpliwości, chaos, frustracja. Jeśli ten stan zaakceptujemy i przezwyciężymy, mamy okazję się rozwinąć.Podkreślam to, ponieważ wiele osób przebywa 80-90% drogi do sukcesu, ale nie dociera do celu, bo nie ufają swojemu umysłowi. Unikają błędów lub chcą, aby ich od nich uchroniono. Nie przyjmują do wiadomości tego, że przed nastaniem porządku i ładu, panuje chaos i zamęt i jest to zgodne z naturą. Zwyczajowo często w takich sytuacjach polegasz na podpowiedziach innych ludzi. Z takim postępowaniem związane są dwa problemy. Po pierwsze, pozbawia Cię ono umiejętności uczenia się oraz bycia przedsiębiorczym. Po drugie, uwagi kogoś innego są poradami, które są spóźnione, nieobiektywne, bo oparte na innym punkcie widzenia, a także niezwiązane z Twoją sytuacją. Naprawdę uczysz się wtedy, gdy ponosisz porażkę, odnajdujesz swój błąd, wyciągasz z niego wnioski i go korygujesz.Poniżej znajdziesz 4 zasady, które sprawią, że będziesz uczył się szybciej:

1. Otaczaj się ludźmi, od których możesz oczekiwać natychmiastowych i szczerych opinii na temat tego, co robisz, którzy powiedzą Ci prawdę nawet wtedy, gdy nie jest ona dla Ciebie wygodna ani przyjemna. To są Twoi prawdziwi przyjaciele.

2. Nigdy nie zaprzeczaj, nie ukrywaj ani nie kłam, że popełniłeś błąd. Jeśli nie przyznasz się, że go popełniłeś, to nie będziesz mógł go skorygować. Największą porażkę mentalną ponosisz wtedy, gdy okłamujesz samego siebie. Nie zwlekaj z przyznaniem się do błędu!

3. Nie bądź dla siebie zbyt surowy. Nie ignoruj tego, co osiągnąłeś, ale także nie mów, że jesteś głupi czy wszystko Ci wolno. Tak naprawdę wstąpiłeś do bardzo prestiżowego środowiska zwycięzców, którzy wcześniej ponieśli porażkę. W tym wypadku mów o swoim błędzie, zwłaszcza jeśli jest duży!

4. Jeśli RZECZYWIŚCIE potrzebujesz wsparcia, znajdź mentora, który skłoni Cię do odkrycia prawdy oraz pomoże Ci w zdobyciu wiedzy.

Wiem, że łatwiej powiedzieć, niż zrobić, ale najlepszym sposobem, aby zdobyć umiejętność radzenia sobie z błędami, jest mentalna umiejętność pogodzenia się z ich popełnianiem łącząca się ze stopniowym zmniejszaniem ich ilości. Po jakimś czasie przywykniesz do tego i to, co kiedyś było trudne, stanie się proste. Nieżyjący już doktor R. Buckminster Fuller najlepiej to określił: „Błędy są grzechem jedynie wtedy, gdy się do nich NIE przyznajemy. Dopiero wtedy, gdy człowiek rzeczywiście uświadomi sobie i przyzna się, że popełnił błąd, znajduje się najbliżej tej «tajemniczej spójności», która rządzi wszechświatem”

Zatem, bądź wdzięczny losowi za swoją rodzinę, zdrowie, przyjaciół i okazje, które stały się Twoim udziałem. Bądź także wdzięczny za tę cząstkę siebie, która odbija się od dna, rozwija i zawsze poszukuje prawdy.

Blair Singer
doradca Bogatego ojca
Previous 1 … 6 7 8 9 10 Next